W jednej kwestii nowi posłowie i senatorowie koalicji partii opozycyjnych są zgodni – trzeba jak najszybciej zmienić politykę leśną. Czy jednak uda się powstrzymać wycinkę polskich lasów? Co zrobić, by Lasy Państwowe przestały być politycznym łupem? I jak zwiększyć kontrolę społeczną nad działaniami leśników?
Przed wyborami ponad 200 organizacji ekologicznych i ruchów społecznych postanowiło powiedzieć „sprawdzam” kandydatom do parlamentu, publikując „Manifest leśny” . Postulowano w nim m.in. wyłączenie minimum 20 proc. lasów z użytkowania gospodarczego, by oddać je ludziom i przyrodzie, zwiększenie realnego wpływu społeczeństwa na decyzje o lasach i pełen dostęp do informacji o lasach i ochronie przyrody.
– Aż 43 osoby, które dostały się do Sejmu i Senatu, popierają całość lub część postulatów Manifestu Leśnego – informuje Marta Jagusztyn. – Większość z nich złożyła także konkretne deklaracje, jak chcą zreformować politykę leśną.
Na razie zmian nie będzie. Czas dany Zjednoczonej Prawicy decyzją prezydenta Andrzeja Dudy oznacza także zatrzymanie leśnej reformy.
– Jest problem. Widać, że prezydent dał czas na dalszą pracę niszczarek, na danie paru gościom roboty, ale są to jednak instytucje publiczne – mówiła Agnieszka Pomaska, jednocześnie wskazując, że działania mające na celu poprawę gospodarki leśnej, już są podejmowane. – W Lasach Państwowych pracuje mnóstwo ludzi. Wielu z nich skontaktowało się z nami jeszcze przed wyborami. I powiem szczerze, że byłam zaskoczona, jak niewielu zwolenników ma wśród leśników obecny dyrektor RDLP w Gdańsku, Bartłomiej Obajtek. Otrzymaliśmy sygnały o licznych nieprawidłowościach, przyznawaniu nadleśnictw bez konkursu. Znamy konkretne miejsca, gdzie np. radny PiS dostawał nadleśnictwo bez żadnego trybu, lub gdzie w ostatniej chwili zmieniane są kontrakty. Dziś formalnie niewiele możemy zrobić, ale zbieramy sygnały. Nic, co bezprawne, się nie ukryje. Mamy sztab prawników, którzy się tym zajmują.
Źródło: zawszepomorze.pl