Czy Jarmark Bożonarodzeniowy na Targu Węglowym w Gdańsku zasługuje na swoją nazwę? A może lepiej pasuje określenie „zawstydzający barłóg”? – zastanawia się Sebastian Łupak
Pogoda jest tu tylko częściowo winna. Oczywiście Gdańsk nie jest malowniczym podalpejskim miasteczkiem w Austrii, gdzie na stokach leży puszysty śnieg, a blondwłosa fräulein jodłuje wesoło, podając ci gorącego precla. Gdański grudzień to – patrz za okno – bezsensownie siąpiący deszcz, słota i szare niebo (tak było przynajmniej do wczoraj). Ale nie wszystko można zwalać na pogodę. Jeśli coś w Gdańsku miałoby wprawiać nas w przedświąteczny nastrój, mógłby to być właśnie jarmark bożonarodzeniowy. Dekoracje w wielkich centrach handlowych z natury robią wrażenie sztucznych, nierealnych, wystawionych na potrzeby komercyjne. Dopiero spacer na otwartym powietrzu wśród prawdziwych, tradycyjnych ozdób mógłby potwierdzić, że do Gdańska zbliżają się święta.
Nikomu jednak nie życzę takich świąt, jakie „sprzedaje się” na gdańskim jarmarku bożonarodzeniowym. To raczej zemsta Złego Św. Mikołaja: wielki, biały McNamiot typu Zrób To Sam (bo szybko się go montuje i składa) nie ma nic wspólnego ze świętami. Jak mówi wojewódzki konserwator zabytków dr Marian Kwapiński: – Taki namiot mógłby równie dobrze stać w centrum Gdańska albo na Saharze w Libii. Żadnej różnicy, żadnego lokalnego charakteru.
Ten gigant otoczony jest nieco zabrudzonymi brezentowymi stoiskami, na których sprzedaje się bieliznę, skarpetki, proszki do prania. Kilka rachitycznych sztucznych choinek, na które od niechcenia ktoś w pośpiechu rzucił pojedyncze lampki. Całość sprawia wrażenie, jakby święta w Gdańsku zostały odwołane. Czy byliśmy aż tak niegrzeczni?!
Nic dziwnego, że znajoma przewodniczka główkowała co zrobić, gdy zagraniczna wycieczka dowiedziała się, że w Gdańsku jest „jarmark bożonarodzeniowy” i chciała go zobaczyć: – Zmroziło mnie. Starałam się, żeby za żadne skarby tam nie trafili. Przecież to wstyd! W końcu sami tam trafili i delikatnie mówiąc nie byli zachwyceni.
Jak to się robi w Europie
Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku odbywa się po raz dwunasty. Jednak to nie my jesteśmy jego wynalazcami. Pierwszy odbył się w Dreźnie w 1434 roku, a w jego trakcie tamtejszy książę rozdawał ciasto drożdżowe miejskiej biedocie. Dziś jarmarki bożonarodzeniowe są wizytówką wielu europejskich miast, które prześcigają się, żeby to ich impreza wyróżniała się wystrojem i ofertą (jak to się robi zagranicą widać na zdjęciach obok). Światła, żywe choinki, dekoracje, występy chórów, orkiestr, zespołów dziecięcych czy magików i żonglerów ożywiają przykatedralne ryneczki. Wystawia się szopki. Miasta w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii – Norymberga, Stuttgart, Insbruck – mają swoje Christkindlesmarkt. Polskojęzczyna strona internetowa www.niemcy-turystyka.pl zachęca: „w przedświątecznym czasie Niemcy ukazują swą nastrojową naturę. Ponad 2500 bożonarodzeniowych jarmarków czeka na Wasz przyjazd!“
W Anglii christmas markets przyciągają m.in. do Bath, Manchesteru, Yorku czy Leeds.aachen christmas market Skandynawia nie pozostaje w tyle. W powietrzu unosi się zapach grzańca (niemiecki glühwein, szwedzki glogg), pierników, miodowych ciasteczek (Lebkuchen), prażonych migdałów, cynamonu oraz pieczonych jabłek i kasztanów. Bratwursty nakarmią zgłodniałych. Schludne stoiska kuszą rzemiosłem i rękodziełem, tkaninami, garncarstwem i dmuchanymi bombkami oraz żywnością z lokalnych gospodarstw. Gdański „wkład” w tę ogólnoeuropejską tradycję to brezentowe namioty i pirackie DVD.
Jakie portfele, taka jakość
Organizatorem jarmarku Bożonarodzeniowego na Targu Węglowym są Międzynarodowe Tragi Gdańskie, które wydzierżawiają teren od miasta a następnie podnajmują go indywidualnym handlarzom. Poza chwiejnymi namiotami na jarmarku stoi w tym roku jedynie sześć winchester christmas market(słownie: sześć) drewnianych, estetycznie ozdobionych domków, z których jeden kusi nazwą „Słodka Dziurka” (bo sprzedaje… ciastka i słodycze).
Dlaczego domków jest tylko sześć? Dyrektor d/s organizacji targów MTG Ewa Niemczyk tłumaczy, że są mało rentowne: – Produkcja jednego to kilkanaście tysięcy, a transport i składowanie wykończyłyby nas. I tak robimy tę imprezę prawie po kosztach. Namioty są o wiele tańsze i praktyczniejsze.
Niemczyk mówi, że MTG mogłyby spróbować zrobić artystyczne cacko, ale byłoby z tego mało pożytku: – Jakość kosztuje, a z punktu widzenia klienta daje mały efekt. Ten jarmark ma charakter plebejski, ludyczny, już taka jego natura. Skierowany jest do nabywców, których nie stać na zakupy w Galerii Bałtyckiej, z którą przecież nie będziemy się ścigać. A ludzie naprawdę mają różne portfele.
Pani dyrektor dodaje, że gdyby wprowadzić tylko rzemiosło, rękodzieło, ozdoby i antyki, jarmark by się nie zwrócił, bo MTG sprzedałyby tylko połowę powierzchni: – Wielobranżówka – tekstylia, tanie zegarki, proszki – sprawiają, że ludzie do nas wracają, kupują tu. Wracają też handlowcy, bo im się opłaca. Przychody z tych stoisk sprawiają, że i my, i miasto zarabiamy.
Ostatni argument Niemczyk: – Proszę zapytać handlowców, co leży w ich interesie, czy domek w którym jest zimno, czy duży pawilon, w którym są chronieni przed wiatrem i chłodem?
Pomaska: Barłóg w środku miasta!
Po rozmowie z Ewą Niemczyk zacząłem się zastanawiać czemu tak naprawdę służy wbath christmas market Gdańsku jarmark bożonarodzeniowy? Na pewno nie celom promocyjnym. Może więc ma pomóc przeżyć biednym handlowcom i ludziom, których nie stać na zakupy w ekskluzywnych sklepach? Czy jednak musi wtedy zajmować tak ważne miejsce w centrum? Czy podnosi atrakcyjność miasta? Czy ściąga do śródmieścia ludzi, którzy przychodzą tu na zakupy, spacery, a przy okazji zatrzymują się w okolicznych kafejkach? A może go po prostu przenieść?
Postanowiłem to przedyskutować z Agnieszką Pomaską, przewodniczącą Komisji Turystyki i Promocji Rady Miasta Gdańska. Była akurat w Rumunii. – Nawet w Bukareszcie mają ładniejszą choinkę niż w Gdańsku! – zaczęła.
Gdy zapytałem o jarmark, odparła: – Wiem o czym pan mówi! Byłam tam i gdy zobaczyłam ten barłóg, aż przetarłam oczy! Zaczęłam robić zdjęcia komórką, żeby utrwalić ten skandal. Nie może tak być, żeby półmilionowe miasto z taką historią prezentowało takie badziewie! Może mnie pan cytować dosłownie: to wstyd i skandal, i ten, kto to zrobił jest nieodpowiedzialny! – Chcemy żeby to wyglądało inaczej i będzie wyglądało inaczej! – choinka w Bukareszcie 2007zapewnia Pomaska. – Będziemy domagać się od MTG, aby postawiły więcej domków pasujących do okolicznych kamieniczek. Umowa między miastem a nimi mówi, że są zobowiązani do inwestycji i one powinny pójść w stronę podniesienia estetyki.
– Ale MTG twierdzą, że im się to nie opłaca.
– To będzie musiało zacząć. Muszą się szarpnąć na te domki i poradzić sobie z ich składowaniem! Sądzę, że ładny, atrakcyjny jarmark chwyci i będzie się to z korzyścią dla MTG. Wszyscy – oni, miasto, mieszkańcy i turyści – będą zadowoleni.
Toruń – kramy, Kraków – turyści
Swoje jarmarki mają inne miasta w Polsce. Toruń zachęca na stronie internetowej: „Kramy w kształcie toruńskich kamieniczek, kolorowe iluminacje i płynące z głośników kolędy! To okazja, by nabyć rzecz niebanalną i nie do kupienia na co dzień w sklepie. Na straganach króluje rękodzieło. Jest też coś dla podniebienia – słodycze, góralskie oscypki i miód oraz oczywiście ozdoby choinkowe, stroiki i choinki”.
krakow christmas marketKraków też ma swój grudniowy jarmark. Urzędnicy walczą tam ze zbyt plebejskimi imprezami, bo nie chcą, aby Rynek Główny kojarzył się z przaśnym folklorem ani z pogrążoną w zapachach z grilla „cepeliadą”. Imprezy ludyczno-jarmarczne mają więc być przeniesione na plac Szczepański i Mały Rynek. A co z jarmarkiem bożonarodzeniowym?
– Świąteczne targi promujemy jako krakowski produkt turystyczny, umieszczając je w katalogach, ulotkach i wydawnictwach. Te kiermasze utrwaliły się w świadomości nie tylko krakowian, ale i turystów. Nie ma sensu zmieniać czegoś, co sprawdzało się dotąd bardzo dobrze – mówią w biurze promocji Krakowa.
Ewa Niemczyk: – Lepiej żeby na Targu Węglowym w Gdańsku był taki jarmark, jak teraz, niż żeby nie działo się tam nic.
Agnieszka Pomaska: – Będziemy naciskać na MTG, żeby jarmark bożonarodzeniowy w Gdańsku wreszcie zaczął zachęcać klientów do odwiedzin. Bo na razie odstrasza.
Marian Kwapiński, konserwator zabytków: – Ten „spontan”, że każdy stawia w Gdańsku co chce, zasłaniając piękne elewacje i degradując otoczenie musi się wreszcie skończyć.
Tymczasem polskie firmy turystyczne organizują wyjazdy na jarmarki bożonarodzeniowe do Popradu, Pragi, Budapesztu, Wiednia czy hanzeatyckiego – jak Gdańsk – Hamburga.
Więcej o jarmarkach:
http://www.niemcy-turystyka.pl/PLK/kultura_sztuka/jarmarki_bozonarodzeniowe.htm
http://www.germany.info/relaunch/info/publications/infocus/Xmas2003/
http://www.germany-christmas-market.org.uk/index1.htm
Źródło:
Sebastian Łupak
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
14 grudnia 2007