Liczne inwestycje spowodowały, że zatory drogowe w newralgicznych punktach miasta stały się jeszcze bardziej uciążliwe. Jednak stale wzrastająca ilość samochodów sprawi, że nawet po zakończeniu remontów wcale nie będzie lepiej. Dlatego priorytetem na najbliższe lata powinno być podniesienie jakości przewozów komunikacją miejską i zachęcenie mieszkańców Gdańska do korzystania z tej formy transportu.
Sprawą, która powinna być rozwiązana jeszcze w tym roku jest wprowadzenie wspólnego biletu w ramach Związku Metropolitarnego. Dużym wyzwaniem jest ujednolicenie taryfy, ale nacisk powinien być położony przede wszystkim na wygodny system taryfowy. Słusznym rozwiązaniem wydaje się odejście od gdańskiego modelu biletów czasowych i poszerzenie oferty biletowej: oprócz biletów dobowych, miesięcznych i semestralnych należy wprowadzić kilkudniowe w kilku opcjach (weekendowe, tygodniowe, 10- dniowe). Jednocześnie możnaby zachować „krótki przejazd”- bilet ważny np. do 3 przystanków. Na szczęście Gdańsk wprowadzając bilet elektroniczny otworzył szereg możliwości i należałoby rozszerzać ofertę w jego ramach.
Jednak głównym czynnikiem, który zachęcałby do korzystania z tramwajów czy autobusów jest jakość przewozów. Pojazdy muszą być więc czyste, a latem koniecznie klimatyzowane. Kursy poszczególnych linii powinny być na tyle częste, byśmy jadąc nie czuli się jak sardynki w puszce, i oczywiście punktualne. I tu pojawia się problem. Jak zapewnić punktualność autobusu, który tak samo jak samochód stoi w korkach? Rozwiązania należy prowadzić dwutorowo. Po pierwsze trzeba rozbudowywać sieć tramwajową. Mam nadzieję, że powstająca linia na Chełm jest początkiem tego procesu. Jednak sposób w jaki kładzie się w Gdańsku tory tramwajowe ogranicza możliwości ich eksploatacji. Szyny powinny znajdować się na poziomie jezdni tak, by w razie potrzeby mogła po nich przejechać karetka, a bardziej regularnie właśnie autobus. Tam, gdzie torów nie ma, należy wprowadzać pas tylko dla komunikacji miejskiej (autobusy i taksówki). Co prawda gdański układ drogowy nie daje tu wielu możliwości, ale na przykład na zakorkowanej ul. Słowackiego takie rozwiązanie możnaby wprowadzić.
Innym czynnikiem który mógłby nas zachęcić do zostawienia auta w garażu jest dogodność połączeń. W konsultacji z mieszkańcami należałoby się zastanowić gdzie połączeń brakuje. Boom w budownictwie sprawia, że takich osiedli z utrudnionym dostępem do komunikacji jest co raz więcej.
Oczywiście te wszystkie rozwiązania niosą za sobą określony koszty. Jednak korzyści z ograniczenia ruchu samochodowego, choć trudne do wyceny, mogą być dużo większe. Dlatego zwiększenie wydatków na komunikację miejską, a ściślej na podniesienie jej jakości, jest w pełni uzasadnione.
Tekst ukazał się w Dzienniku Bałtyckim 6 lutego 2007