Niedzielne wybory doprowadziły do zaskakujących rozstrzygnięć: Maciej Płażyński został pokonany przez dwóch młodych posłów PO, a Danuta Hojarska ukryła się przed działaczami swojej partii. O tym, że przegrana też może być sukcesem, przekonują Jolanta Banach i Agnieszka Pomaska
W starciu liderów gdańskich list PO i PiS lepszy okazał się Sławomir Nowak z Platformy
Kluczowy spór w tych wyborach na Pomorzu rozegrał się w okręgu gdańskim między liderami list PO i PiS – posłem Sławomirem Nowakiem i wicemarszałkiem Senatu Maciejem Płażyńskim.
Błyszczą gwiazdy młodych
33-letni Nowak miał trudne zadanie do wykonania – musiał „pociągnąć” listę w zastępstwie Donalda Tuska, który tym razem startował z Warszawy. Dwa lata temu Tusk zdobył w Gdańsku blisko 80 tys. głosów, rywalizując z Tadeuszem Cymańskim z PiS-u. Nowak trafił na trudniejszego przeciwnika. Podczas debaty zorganizowanej przez „Gazetę” udało mu się dowieść, że formalnie niezależny Płażyński zachowuje się jak lojalny polityk PiS-u. W niedzielę zdobył blisko 66 tys. głosów. Sukces Platformy jest tym większy, że Płażyńskiego (ponad 58 tys. głosów) pokonał też inny młody poseł Jarosław Wałęsa (ponad 61 tys. głosów). To znak, że zbliża się wymiana pokoleniowa pomorskich elit politycznych.
Poproszony o komentarz Sławomir Nowak odparł: – Dzisiaj trzeba wykazać wiele pokory i bez wywyższania się podziękować wszystkim, którzy głosowali. Mamy wielkie zobowiązanie wobec wyborców.
Według marszałka Jana Kozłowskiego w niedzielę zgasła gwiazda Macieja Płażyńskiego, który dotąd wygrywał wszystkie wybory, bijąc rekordy popularności.
– Nowak dostał tyle głosów, bo był liderem listy, a popularność Jarka Wałęsy wynika z faktu, że się nazywa Wałęsa – uważa Maciej Płażyński. – Jestem zadowolony z własnego wyniku, choć nie ukrywam, że oczekiwania były większe. Te wybory miały charakter plebiscytu, kto popiera PiS, a kto jest przeciw. Nazwiska miały mniejsze znaczenie, bardziej liczyły się szyldy partyjne.
Być może PiS straci lidera swojej listy. Maciej Płażyński nie wie bowiem, czy przystąpić do klubu parlamentarnego tej partii.
– Czekam z decyzją na zawiązanie koalicji, wtedy łatwiej będzie o wskazanie miejsca dla siebie – dodaje senator.
Kłopoty LPR i Samoobrony
Przewodnicząca pomorskiej Samoobrony Danuta Hojarska straciła nie tylko mandat poselski, ale też zaufanie najbliższych współpracowników. Kilka dni przed wyborami została przez nich oskarżona o przywłaszczenie pieniędzy kilku kandydatów do parlamentu.
– Zebraliśmy blisko 20 tys. zł, które przekazaliśmy Hojarskiej na wspólną kampanię wyborczą, a ona je wydała na swoje reklamy – mówi Kazimierz Kamiński, szef Samoobrony w Gdańsku i kandydat do Sejmu z drugiego miejsca w okręgu gdańskim.
Pęknięcie w partii spowodowały też inne informacje ujawnione przez Kamińskiego. – Przez wiele miesięcy Hojarska obiecywała wielu osobom załatwienie różnych spraw, także pracy – twierdzi działacz. – Brała od nich dokumenty i CV mówiąc, że przekaże je w odpowiednie miejsce. Później tłumaczyła, że nominacje są gdzieś blokowane. Teraz okazało się, że te papiery leżały u niej w szufladzie. Cały czas nas oszukiwała. Dbała tylko o interesy własnej rodziny.
Kamiński twierdzi, że kilkanaście osób domaga się dymisji Hojarskiej z funkcji szefowej Samoobrony na Pomorzu. – Jeśli tego nie zrobi, odejdziemy z partii.
Winą za porażkę wyborczą obarcza ją także inny były poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz: – Rozbiła nasze struktury, rozpętywała różne wojny, które doprowadziły do utraty wielu członków i sympatyków.
Od przegranych wyborów Danuta Hojarska jest niedostępna, nie odbiera telefonu komórkowego, wyłączyła też telefon w biurze poselskim i partyjnym.
Do Sejmu nie wszedł również lider LPR na Pomorzu Robert Strąk. Tuż przed wyborami z jego partii odeszła grupa gdańskich działaczy. Strąk nie załamuje rąk, w sobotę – dzień przed wyborami – wziął ślub i stara się, by polityka nie popsuła mu radości z małżeństwa. – W podróż poślubną pojedziemy później, bo teraz żona nie dostała urlopu – mówi.
O włos od wygranej
Startująca z trzeciej pozycji listy LiD w okręgu gdańskim Jolanta Banach miała szansę wejść do Sejmu. Zdobyła ponad 11 tys. głosów, ale dzięki niewielkiej przewadze mandat przypadł Bogdanowi Lisowi. – Dziękuję za wysokie poparcie, nie składam broni i będę aktywna politycznie, chcę modernizować lewicę – zapowiada Banach.
Gdańska radna Agnieszka Pomaska (PO) zdobyła blisko 9,5 tys. głosów. – Dziękuję za poparcie głosującym oraz 60 wolontariuszom, którzy mi pomagali. Miałam parę plakatów, ale odwiedziliśmy blisko 20 tys. mieszkań i to poskutkowało.
Pomaska przegrała 39 głosami ze znaną z ringów bokserskich Iwoną Guzowską. Półtora roku temu miała ona wypadek samochodowy i wycofała się z zawodowego boksu. Teraz zajmie się sportem w Sejmie. Z PO związała się przed dwoma laty, wchodząc do komitetu honorowego partii. Przed rokiem walczyła o mandat radnej Gdańska z komitetu Nasz Gdańsk. Dostała 455 głosów, ale radną nie została, ponieważ komitet nie przekroczył progu.
– Teraz wygrałam, mimo że nie prowadziłam kampanii wyborczej – przyznaje.
Kaszubski prezes zostaje w Pucku
Startujący z listy PSL w okręgu gdyńskim prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Artur Jabłoński zdobył ponad 3,3 tys. głosów. To był drugi wynik na liście ludowców, którzy na Pomorzu nie zdobyli żadnego mandatu. Sejmowy eksperyment Jabłońskiego nie zakończył się powodzeniem, mimo że kierowane przez niego Zrzeszenie liczy kilkadziesiąt tysięcy członków i sympatyków. Bezpartyjny Artur Jabłoński pozostanie starostą puckim.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Maciej Sandecki